czwartek, 8 października 2015

Rozdział 8.

- W dziennikarstwie ważne jest, aby znaleźć temat, który przyciągnie uwagę czytelnika. Do zbierania informacji powinniście podejść najbardziej profesjonalnie - a także na luzie - jak tylko potraficie. Nie możecie bać się tego a być otwarci i gotowi na nowe doświadczenia. Nie tylko temat waszej pracy może zainteresować czytających, a także forma w jakiej będzie to napisane czy sam charakter i styl, który dziennikarz ukazuje poprzez swe artykuły.
Pięć głów osób zebranych w pomieszczeniu pokiwało wyraźnie na znak potwierdzenia słów młodego dyrektora firmy dziennikarskiej.
Simon Zirelli wysportowany, wysoki brunet o bursztynowych oczach. Podobne rysy twarzy a nawet taki sam kolor włosów widoczny jest u Enza Ferro - 18 latek, który został śmiertelnie potrącony niespełna tydzień temu na moście oraz Tea Ferro - bliźniaka Enza, którzy są siostrzeńcami Simona. Szczery uśmiech, który odsłaniał równe, perlisto-białe zęby.
Rudowłosa przyjrzała się osobom znajdującym razem z nią w pomieszczeniu i po chwili miała ułożony w głowie opis każdej z nich.Trzech chłopców, dwie dziewczyny.
Luke : blondyn mający kręcone włosy, duże szare oczy obserwujące wszystko znad czarnych oprawek okularów osadzonych na nosie.
Charles: szatyn, z krótko ściętymi włosami. Po jego bursztynowych oczach, można było odczytać prawie wszystko.
Każdy z nich był wysoki i wysportowany, co świadczyć mogło o uprawianiu przez nich jakiegoś sportu.
Kate: szczupła i drobna blondynka o czujnych brązowych oczach.
Diego : brunet, z nieodłącznym telefonem w ręku. Średniego wzrostu z czarnymi oczyma.
No i Rose : niebieskooka blondyna z kręconymi włosami sięgającymi do łopatek. Końcówki jej włosów, ufarbowane były na kolor pudrowego różu.
Rudowłosa przypominając sobie jedną z "reguł Simona" sięgnęła do małego plecaka znajdującego się tuż obok jej stóp, wyciągnęła butelkę soku pomarańczowego i pociągnęła łyk.
"Jeżeli najdzie was ochota na napicie się, nie krępujcie się i zróbcie to. W końcu doskonale zdaję sobie sprawę z tego jaka pogoda panuje tutaj w lipcu" - mówił, po czym zaraz po tym zaczynał się śmiać, powodując uśmiech na twarzach swoich stażystów.
Winter od samego początku polubiła Zirelliego za jego otwartość na innych ludzi, tryskanie dobrym nastrojem zarażającym innym ludzi dookoła i poczucie humoru. No i oczywiście za sam charakter. Jedyną rzeczą jaka ją zdziwiła i zaskoczyła w zachowaniu Simona, była metoda jaką stosował przy prowadzeniu stażu. Przez pierwszy tydzień, jaki minął po jej przylocie z rodzinnego Londynu do Florencji, nie spotkała żadnej osoby, która wraz z nią dostała się na owy staż. Do dzisiaj. Dopiero dzisiejszego dnia, gdy wczesnym popołudniem przybyła do firmy, dostrzegła resztę osób. Jak się dowiedzieli, każde z nich codziennie bywało w firmie, z tą szczególnością, iż różnych godzinach dopasowanych w taki sposób, że się mijali, wchodząc czy wychodząc z firmy.
"Każdy młody dziennikarz, posiada pewne cechy charakteru, które później będą decydujące o jego stylu pracy. Ja chciałem je poznać, a z własnego doświadczenia wiem, że w towarzystwie reszty te cechy mogły by się nie ujawnić".
Ich (stażystów) pierwszą lekcję można określić jako teoretyczno - zapoznawczą. Teoretyczną, zważywszy na Simona, udzielającego rad i wskazówek przydatnych w pracy dziennikarza. Poznawcza, gdyż było to pierwsze oficjalne spotkanie sześciu osób, które dostały się na ten staż.
W ciągu półtorej godzinnego spotkania, oprócz rad Zirelliego, sam Zirelli rzucał tak zabawne komentarze i opowiadał ciekawe historyjki, że atmosfera była rozluźniona i przyjazna. Po wyjściu z firmy, szóstka stażystów, których dobry humor nie opuszczał, udali się do oddalonej o trzy przecznice od firmy, kawiarni Oronero.
Kierownikiem a zarazem właścicielem tej florenckiej kawiarenki była Aurora Mineo . Młoda dziewczyna, która - jak sądziła Winter - była albo w takim samym albo w trochę młodszym wieku od jej dyrektora - Simona Zirelliego.
Długie, ciemnobrązowe włosy, kaskadą fal i loków spływały na plecy dziewczyny, sięgając kilka centymetrów za łopatki.
Delikatna, jasna cera nadawała dziewczynie uroku osobistego, a duże, ciemne elfie oczy wzmacniały tylko tę cechę. Kształtnie wyrzeźbiony nos i drobne usta w lekkim odcieniu dojrzałych malin.
Pierwsze wrażenie, jakie dziewczyna wywarła na zielonookiej Winter, było pozytywne. Aurora miała coś takiego w sobie, co przyciągało uwagę innych. Może to były, długie szczupłe nogi, czy też jej ciemnobrązowe włosy, a może oczy w odcieniu zbliżonym do czerni. Dziewczyna jednak nie wiedziała, co to dokładnie było lecz, gdy tylko Aurora uśmiechnęła się do niej ukazując równe, perlisto-białe zęby, poczuła jak ogarnia ją spokój i odprężenie, na co również odpowiedziała uśmiechem.
Grupa stażystów, wybrała stolik na zewnątrz, który wybrali ze względu na roztaczający się dookoła niego krajobraz. Zjawiskowa panorama gór, dopełniona porastającym w dolnym reglu zielonym pasem drzew. Błękitne niebo, rozciągające się nad horyzontem przypominało jasny, niebieski materiał na, którym gdzieniegdzie widoczne były białe skłębione obłoki chmur. Pośrodku firmamentu duża, żółta kula oświetlała swymi długimi jasnymi promieniami wszystko to, co znajdowało się pod nią, nadając urokliwy charakter temu miejscu.
Pomimo ich pierwszego spotkania, grupa stażystów Simona Zirelliego, doskonale się dogadywała a tematy do rozmów im się nie kończyły, a wręcz przeciwnie - w zapasie mieli ich bardzo dużo.
Począwszy od tych prostych i zwyczajnych, jak na przykład: skąd pochodzą, przez te trudniejsze: gdzie studiowali, na jakim kierunku i czemu właśnie tam, kończąc na tych co zabawniejszych, jak chociażby to jakim zwierzęciem chcielibyście być. Pomysłodawcą tego ostatniego tematu był nie kto inny Charles (dla przypomnienia : szatyn o bursztynowych oczach), który okazał się duszą towarzystwa.
Każdy, bez wyjątku zaabsorbowany był historią Luke'a, który opowiedział innym opowieść o tym jak jego babcia poznała jego dziadka.
- I pomyśleć, że to wszystko zdarzyło się w sylwestra, kiedy to babcia znalazła na ulicy chorego psa. Był zziębnięty, a rana na łapie krwawiła. Później wiadomo .. Spotykali się przez jakiś czas, potem zaręczyny, ślub i dzieci. Nieźle, nie? - z uśmiechem na ustach Charles, zakończył swoją opowieść uważnie przyglądając się bursztynowymi oczami swoim słuchaczom.
Początkowo nikt nie wiedział co odpowiedzieć, po chwili jednak ocenili historię jako niezwykłą i niespotykaną.
Jakiś czas później, po zmianie tematu na inny rudowłosa udała się do wewnątrz budynku, aby złożyć zamówienie .
Wystrój kawiarni był połączony w stylu tradycyjnym dla tych okolic Florencji, oraz dołączonych elementów nowoczesnych.
Pistacjowe ściany połączone z karmelowymi boazeriami, wspinającymi się od dołu w górę, stanowiły idealnie dopełniającą się kompozycję.
Na ścianach rozmieszczone były zdjęcia, zrobione w różnych częściach świata, oprawione w szklane antyramy, podpisane datą, miejscem zrobienia owego zdjęcia oraz imieniem i nazwiskiem samej właścicielki kawiarni Aurory Mineo.
Oprócz niej, w Oronero pracowały trzy inne osoby. Dwóch mężczyzn (którzy wbrew pozorom nie byli tacy starzy jak niektórzy mogliby przypuszczać) oraz jedna młoda kelnerka.
Lada oddzielająca wejście do kuchni i zaplecza od części "restauracyjnej", w której stoliki ustawione były w tylko znanym Aurorze schemacie; zbudowana była z cegiełek, między którymi przestrzeń wypełniona była szarą substancją.
- Koktajl bananowy z kawałkami czekolady poproszę - zamówiła Winter, unosząc kąciki ust delikatnie ku górze, skupiając wzrok na obsługującym ją chłopaku.
Kiwnął tylko głową na znak zrozumienia i zabrał się za przygotowywanie deseru. Kilka minut później dziewczyna wróciła z wysoką szklanką do stolika i nowych znajomych.
- Hej, Winter. Właśnie rozmawialiśmy na temat filmów. Dołączysz się? - spytała ją Rose, gdy tylko zajęła z powrotem swoje miejsce przy stoliku.
- Pewnie. Lubię ten temat - odpowiedziała i pociągnęła łyk napoju przez słomkę.

Gdy półtorej godziny później, rudowłosa po wyjściu z kawiarni gdzie rozstała się ze znajomymi, korzystając ze wczesnej jeszcze pory skierowała swe kroki do oddalonej o dziesięć minut drogi od kawiarni księgarni.
Książki. Uwielbiała czytać. I chociaż często w collegu spotykała się ze stereotypami, że ten kto czyta książki i to lubi jest kujonem, nie zwracała na to uwagi. Dla niej liczyła się tylko opinia jej rodziny i przyjaciół.
Bo jaki byłby sens, opierać się na opinii ludzi, którzy tak naprawdę jej nie znają? Nie wiedzą jaka jest, co lubi robić. To nic nieważne zdanie ludzi bezproblemowo ignorowała, nie przestając czytać.
Otworzywszy drzwi do księgarni usłyszała dźwięk dzwoneczków zawieszonych w taki sposób, aby zapowiadały przybycie kolejnego klienta. Rozejrzawszy się dookoła stwierdziła tylko jedno. Była w raju.Zewsząd otaczały ją książki. Począwszy od encyklopedii naukowych, historycznych, przez stare historyczne książki opisujące losy i życie w starożytności, na literaturze popularnonaukowej kończąc. Ostatni dział to było coś dla niej.
Po upływie pół godziny znalazła coś dla siebie. I w dodatku po angielsku, a nie po włosku jak się spodziewała.
W pewnej chwili poczuła chłodny powiew powietrza i ciarki przechodzące po jej ciele. Musiała potrzeć rękoma ramiona, aby zniknęła z nich gęsia skórka. Powiew zimna ustąpił tak szybko jak się pojawił, jednak w tym samym momencie z półki spadła książka.
Dziewczyna podeszła do niej niepewna czego się spodziewać. Na niebieskiej okładce znajdowała się dziewczyna ubrana w długą białą suknię. Ciemne włosy okalające jej twarz, tylko potęgowały bijący z jej twarzy złocisty odblask. Z pleców dziewczyny wystawały dwa potężne, białe.. Skrzydła.
Tuż nad postacią dziewczyny, złotymi literami napisany był tytuł książki.

"O pochodzeniu Aniołów".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz