czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 2.

Dziewczyna ponownie obejrzała się przez prawe ramię próbując dostrzec coś na drugim końcu mostu. Gdy jej próby nie przyniosły oczekiwanego rezultatu zaczęła zmierzać w tamtym kierunku. Początkowo – powolny, równomierny chód, stopniowo przekształcał się w szybki marsz, a następnie trucht, gdy dostrzegła zbiorowisko ludzi. Przesunąwszy na bok kilkoro nieznanych jej osób, dotarła do miejsca, z którego mogła obserwować sytuację, która zainteresowała tyle przypadkowych osób. Gdy dostrzegła główny obiekt zainteresowania gapiów, sytuacja sprzed chwili pojawiła się w jej głowie i rudowłosą w jednej chwili opuściły ją siły i zaczęła powoli opadać w dół.

Obudziły ją głosy. Szepty, dialogi, monologi. Lekkie potrząśnięcie za ramiona, powoli przywracało jej świadomość. Czuła, że osoba znajdująca się obok niej obejmując ją mocno, skutecznie zabezpiecza i chroni przed upadkiem na twarz. Z ociąganiem uniosła lewą dłoń do góry, próbując tym samym przesłonić słońce, uporczywie świecące jej prosto w oczy. Musiała zamrugać kilkakrotnie powiekami, aby uzyskać w pełni ostry obraz. Przesunęła wzrokiem po grupce ludzie znajdującej się nieopodal, która uparcie szeptała coś między sobą. Gdy obróciła głowę w prawą stronę i poczuła ból w górnej części czaszki, zwróciła tym uwagę mężczyzny obejmującego ją w pasie, siedzącego obok niej.
- I jak się czujesz? Coś oprócz głowy Cię boli ? – dobiegł ją głos ratownika medycznego.
- Ja.. Nie wiem – usłyszała swój niski, zachrypnięty głos. Odchrząknęła i mówiła dalej:
 - Nie sądzę, by cokolwiek jeszcze mnie bolało. Jest w porządku. Ale.. Co się stało? -  rozejrzała się dookoła, ignorując przy tym ból głowy nasilający się z każdym gwałtowniejszym ruchem .
- Cóż.. Najzwyczajniej w świecie straciłaś przytomność i osunęłaś się na ziemię uderzając się w głowę . Jak zakładam, zareagowałaś tak na wypadek tego rowerzysty na moście.
- Och. – tylko tyle zdołała wykrztusić, bo w tej chwili przywołała w umyśle tamten obraz. Tamtą scenę..

Dwa auta pośrodku drogi, na moście. Lakier ich karoserii połyskiwał w słońcu jak krople rosy na źdźbłach trawy tuż po deszczu, jak małe kamyki oblane wodą i lśniące w słońcu.
Rower górski z powykręcaną pod dziwnym kątem przednią oponą, leżał w kawałach szkła. Kawałkach przezroczystego szkła z szyb któregoś z pojazdów, wymieszanymi z pomarańczowymi kawałkami , należącymi do klosza przedniego światła.
Za dużym, czarnym Audi nieopodal drugiego samochodu leżał poszkodowany.
Dziewczyna dobiegając do tłumu, w głębi duszy przeczuwała jaki widok ujrzy. Ciało chłopaka na oko dwudziestoletniego, o kruczoczarnych włosach, z niebieskimi jak morze oczami leżało przekręcone na prawy bok, po lewej stronie czarnego Audi . Jego czarna torba leżała tuż przy nim.
Wydawało się, że dziewczyna odczuwała Deja Vu – jakby już wcześniej go gdzieś spotkała.
I tak właśnie było..

- Hej, wszystko w porządku ? – poruszająca się w górę i w dół, dłoń w białej rękawiczce wybudziła ją ze wspomnień nie tak bardzo odległych.
Pokiwała twierdząco głową, próbując się uśmiechnąć jednak zamiast uśmiechu na jej twarzy pojawił się grymas. Głowa bowiem znowu dała o sobie znać.
- No pokaż. Zobaczymy jak mogę Ci pomóc ..
- Winter – przedstawiła się, napotykając pytający wzrok sanitariusza.
Mulat pokiwał z uznaniem głową, jakby myśląc na odpowiedzią.
- Takie niespotykane w tych stronach – uniósł kąciki ust do góry, odsłaniając rząd białych zębów w promiennym uśmiechu – Jestem Manuel. Miło mi .
- Wolałabym, żeby okoliczności naszego spotkania były inne, ale.. Auu! – syknęła, gdy poczuła dotyk ochronnych rękawiczek na kości ciemieniowej.
- Delikatne rozcięcie. Na szczęście. – powiedział ratownik – Manuel – bardziej do siebie niż Winter – Może szczypać, ponieważ muszę zdezynfekować ranę – ostrzegł rudowłosą.
Po krótkiej chwili, delikatnie nalepił plaster i zdjął rękawiczki z dłoni przysiadając obok dziewczyny w tylnej części karetki pogotowia. Gdy skończył, dziewczyna podziękowała cicho.
- Nie musisz dziękować. To mój obowiązek – chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Tak czy inaczej, dziękuję raz jeszcze – powtórzyła rozglądając się dookoła, szukając wzrokiem swojego plecaka. Zauważyła jak Manuel sięga za siebie i trzymając za jedno ramię, wyciąga zgubę w jej kierunku. – Czytasz w moich myślach – zaśmiała się cicho, odbierając przedmiot i zarzucając go na plecy – Mogę już wracać do domu, czy jeszcze coś ?
- Masz mroczki przed oczami? Kręci Ci się w głowie? Czujesz się słabo? – na każde z zadanych pytań dziewczyna pokręciła przecząco głową – Więc nie widzę przeciwwskazań, żebym musiał dłużej Cię zatrzymywać.
- Czy nieodpowiednie będzie moje zachowanie, jeśli powiem „do zobaczenia” a nie chciałabym się spotkać w zbliżonych okolicznościach ?
- Wystarczy zwykłe cześć. No bo kto by się przejmował szczegółami.
- No to.. Cześć, Manuel – rudowłosa wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą młody sanitariusz uścisnął delikatnie.
Dziewczyna oddaliła się od karetki pogotowia, jednak mijając miejsce wypadku otoczone taśmą policyjną, poczuła pod stopą zgrzyt szkła o powierzchnię ulicy.
Przystanęła, schyliła się i podniosła kawałek szyby pojazdu.
Wznosząc go do góry, w stronę słońca wydawało jej się, że w szkiełku zobaczyła przez jeden ułamek sekundy niebieskie jak ocean oczy. Zamrugała, i obraz zniknął pozostając zwyczajnym szkiełkiem.
 W drodze powrotnej do domu, który oddalony był o niecałe piętnaście minut marszu od miejsca, w którym się obecnie znajdowała, szła spokojnym krokiem nie spiesząc się. Słońce widoczne na nieboskłonie, bardzo powoli zaczęło chylić się w kierunku wyraźnie zarysowanego horyzontu.
Cienie mijanych po drodze drzew, stanowiły doskonałą barierę przed promieniami słońca. Słuchając śpiewu ptaków, miała przeczucie. Przeczucie, które za każdym razem sprawdzało się w takich sytuacjach.
Nie było to jej ostatnie spotkanie, z rowerzystą.
Nigdy, nie było tak, że Oni odpuszczali po pierwszym spotkaniu. Nigdy. I tym razem też tak nie będzie..

* Drugi rozdział za nami.
Co sądzicie ?  :)

czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 1.

Budzik jak co rano zadźwięczał punktualnie o 7, budząc tym samym rudowłosą dziewczynę z objęć Morfeusza. Zaspana przetarła dłońmi lekko podpuchnięte oczy, i po krótkim przeciągnięciu się udała się do łazienki w celu odbycia porannej toalety, uprzednio wziąwszy ze sobą kilka ubrań na dzisiejszy dzień. Po wyjściu – już rozbudzona – zaścieliła łóżko, po czym zbiegła na dół. Do kuchni. Tam zaparzywszy swoją ulubioną zieloną herbatę zaczęła przygotowywać posiłek. Siedząc przy stole, przygryzając jedną z dwóch kanapek spoglądała w okno i podziwiała widok miasta tuż po deszczu, skąpanego w promieniach porannego słońca, które przedzierało się przez chmury.

Lubiła deszcz, a niewiele osób mogłoby powiedzieć to samo. Coś, choć nie wiedziała co dokładnie, utożsamiało ją z tutejszą pogodą. Może był to fakt, że pogoda była zmienna i potrafiąca zaskoczyć, tak samo jak dziewczyna. Po skończonym śniadaniu i umyciu zębów, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do małego plecaka i po zakluczeniu mieszkania udała się do centrum.
Co rusz mijając jakieś osoby, znane tylko z widzenia lub widziane po raz pierwszy, podziwiała stare kolorowe kamieniczki, które mimo swoich lat nie traciły swojego uroku. To z kolei nawiązywało, do zainteresowania dziewczyny historią, starożytnością czy zwykłymi starymi kamieniczkami.
Gdy jej oczom ukazał się duży przeszklony budynek, który otoczony był różnymi gatunkami drzew i roślin; aż westchnęła z zachwytu. To tutaj ma spędzić kolejne pół roku, a jeśli wszystko pójdzie dobrze to kto wie, może zostanie na dłużej ? 
Zza hebanowego biurka w dużym holu, wychyliła się głowa kobiety, na twarzy której jak tylko zobaczyła przybysza zagościł uśmiech. Kobieta wyglądała na mniej niż 60 lat, włosy upięte miała w wysokiego koka a na szczupłe ramiona zarzucony bordowy sweterek . 
- Dzień dobry. – w holu rozległ się jej głos – Jestem Silvia Hoffa i mam nadzieję, że będę mogła Ci pomóc .
Jej głos przesycony był charakterystycznym dla tych stron akcentem.
-  Winter Verso – przedstawiła się rudowłosa, wyjmując z plecaka dużą kremową kopertę – Miałam się zgłosić dziś do pana.. Zirelliego – odczytała nazwisko napisane w prawym górnym rogu koperty, po czym podała kobiecie kartkę w takim samym kolorze co koperta.
Silvia wsunęła okulary na nos, po czym uważnie przestudiowała tekst nadrukowany na arkuszu. Gdy skończyła podniosła głowę i skupiwszy wzrok na dziewczynie uśmiechnęła się oddając arkusz.
- Twoje imię jest charakterystyczne, że dziwię się sobie jak mogłam je zapomnieć – zaśmiała się – Dyrektora Zirelliego znajdziesz idąc tymi schodami w górę, na koniec korytarza. Ostanie drzwi- to jego biuro.
- Dziękuję – dziewczyna chowając dokument wdrapała się po schodach a potem, idąc korytarzem dotarła do właściwego pomieszczenia, wyznaczonego przez Silvię.
Odetchnęła głęboko, poprawiła koszulę, a po zdawkowym „proszę” otworzyła drzwi i nieśmiało przekroczyła próg gabinetu.
- Słucham? – spytał młody mężczyzna siedzący na obrotowym krześle za obszernym biurkiem, przekładając jeden stosik arkuszy przez drugi.
- Nazywam się Winter Verso.. – zaczęła mówić, jednak nie dane było jej dokończyć, ponieważ Zirelli wstał uśmiechnięty szeroko i podszedł do niej .
- Ah! To Ty! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogę Cię poznać! – potrząsnął energicznie prawą dłonią dziewczyny – Twoi byli nauczyciele wystawili Ci bardzo pozytywne opinie, co bardzo mnie cieszy.
- To chyba dobrze proszę pana..
- Co tak nieśmiało ? Ja nie gryzę! Możesz spytać Silvię – gestem wskazał jej fotel przy swoim biurku, a sam obszedł je dookoła i zajął miejsce naprzeciw – Poza tym, czy wyglądam aż tak staro, aby mówić do mnie per pan  ? – zaśmiał się, po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku mówiąc :
- Jestem Simon, miło mi.
- Winter – rudowłosa potrząsnęła delikatnie wyciągniętą dłonią – Więc.. Chciałabym się dowiedzieć więcej o stażu, dla którego tutaj przyleciałam..

Trzy kwadranse później, dziewczyna o marchewkowych włosach zostawiła za sobą budynek, z wielkim szyldem na którym widniało nazwisko Zirelli i skierowała swe kroki do innej części miasta niż ta, w której obecnie się znajdowała. Zważywszy na brak jakichkolwiek planów na popołudnie, spacerowała krętymi uliczkami co rusz zmieniając kierunek.
Teraz, opierając się o marmurowy murek okalający most z dwóch stron i wpatrując się w wolno płynącą wodę tuż pod nią, po plecach przeszły jej ciarki, a lewy nadgarstek zaczął delikatnie pulsować.
Obróciła się przez prawe ramię, spoglądając na drugi koniec mostu bardziej odległy niż ten z jej lewej strony. Zobaczyła cień postaci. Chwilę później, gdy cień się przybliżył mogła dostrzec więcej szczegółów. 
Młody chłopak o zmierzwionych, czarnych włosach, z przewieszoną przez prawe ramię torbą, zmierzał na rowerze w jej kierunku. Z pozoru: zwykła, typowa sytuacja, a jednak było coś, co ją wyróżniało spośród monotonii miasta.
Gdy chłopak przemknął obok niej, nie poczuła podmuchu wiatru, wywołanego pędem roweru; nie poczuła woni jego perfum, jak to zazwyczaj bywało. Gdy spojrzenie jego niebieskich jak morze oczu, zetknęło się z jej - zielonymi oczami, dziewczyna odnalazła w nich.. pustkę.
Ciało młodzieńca było prześwitujące, a twarz, co mogłoby się wydawać dziwne - blada.
Jedno wiedziała na pewno. Chłopak nie żył.


* Jest pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać ^^
Czekam na Wasze opinie. :)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Początek

"(...) Młody chłopak o zmierzwionych, czarnych włosach, z przewieszoną przez prawe ramię torbą, zmierzał na rowerze w jej kierunku. Z pozoru: zwykła, typowa sytuacja, a jednak było coś, co ją wyróżniało spośród monotonii miasta.
Gdy chłopak przemknął obok niej, nie poczuła podmuchu wiatru, wywołanego pędem roweru; nie poczuła woni jego perfum, jak to zazwyczaj bywało. Gdy spojrzenie jego niebieskich jak morze oczu, zetknęło się z jej - zielonymi oczami, dziewczyna odnalazła w nich.. pustkę.
Ciało młodzieńca było prześwitujące, a twarz, co mogłoby się wydawać dziwne-blada.
Jedno wiedziała na pewno. Chłopak nie żył."



Drzwi do świata Winter - zielonookiej dziewczyny o rudych włosach, z wyjątkowym darem, jakim jest widzenie duchów zmarłych osób - stoją przed Tobą otworem czytelniku. Chcesz poznać tę historię? Serdecznie zapraszam .