Od pradziejów ludzie snują przeróżne teorie, zakładają praktycznie wszystko co jest dla nich logiczne; na temat tego, co się dzieje z duszami ludzkimi, zaraz po tym jak opuszczają ciało po śmierci. Jedni twierdzą, że dusza na zawsze pozostaje w ciele człowieka, aby strzec go po śmierci przed złem bądź cokolwiek innym. Drudzy są zdania, że wszystkie dusze zostają „posegregowane” i dodane do odpowiednich zakładek : „Niebo” oraz „Piekło”, a wybór ściśle jest związany z tym jakie prowadzili życie, jakie podejmowali wybory i co najważniejsze : W jakich stosunkach byli z samym Bogiem. Inna grupa ludzi wyklucza obydwie powyższe teorie, ponieważ według nich najbardziej odpowiednią jest ich teoria, która brzmi następująco :
„Dusze, tuż po śmierci osoby u której zamieszkiwały opuszczają ciało, aby wyruszyć w dalszą wędrówkę w stronę, której celem ostatecznym jest potocznie nazywany Raj, znany też pod innymi nazwami jak Niebo, Pałac Wieczności. Drogę tę rozpoczynają w Czyśćcu, który jest dla nich pierwszą stacją. Tam, Ci którym los przypisał wyjątkowe przeznaczenie, zostają zaznajomieni z tajemnicami panującymi w sferze eterycznej. Dusze te, mają odegrać jakąś ważną rolę w życiu przypisanej do nich osoby i żeby wypełnić przeznaczenie, muszą to zadanie wykonać. Najczęściej jest to osoba, z którą byli silnie emocjonalnie związani za życia, ale bywają też przypadki, kiedy ta osoba jest dla nich zupełnie obca. Ich dalsze losy zależą wyłącznie od tego, czy zdołają wykonać zadanie czy też nie”
Najlepszym rozwiązaniem, albo raczej.. Doskonałą pomocą do wykonania tego zadania, byłoby znalezienie Widzącej . Widząca to osoba, która nas widzi. Nas, czyli duchy jak już się domyśliłaś, Winter. I zapewne domyślasz się także co chcę Ci przez to powiedzieć.. Jesteś Widzącą. Od momentu kiedy zobaczyłaś pierwszego ducha zostałaś kimś więcej niż tylko , Winter Verso.
Wtedy na moście, gdy stał się ten nieszczęsny wypadek, podczas którego moja dusza opuściła ciało, a chwilę później Ty mnie Widziałaś, jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to zostało zaplanowane dla mnie coś więcej, niż tylko spokojne opuszczenie naszego świata.
Dziewczyna patrząc na swojego rozmówcę, toczyła w myślach walkę czy aby na pewno powinna wierzyć w to, co przed chwilą usłyszała z ust Enza. Teoretycznie rzecz biorąc to co powiedział składało się na jedną, logiczną całość jednakże dziewczyna nie mogła dopuścić do siebie twierdzenia, że musi pomóc chłopakowi – duchowi chłopaka konkretniej – dla którego zaplanowane zostało ponoć „coś więcej”. Pierwszy raz w swoim życiu spotkała się z taką sytuacją, więc nie wiedziała jakie jest ryzyko tego, że jej się nie uda.
- A co.. A co jeśli ja nie zdołam Ci pomóc? Co się wtedy stanie z Twoją duszą i resztą ee.. Wieczności jaka została Ci przeznaczona? – spytała rudowłosa rozsiadając się wygodnie na kanapie w salonie domu zamieszkiwanego przez nią, czując na sobie spojrzenie błękitnych oczu chłopaka.
- Wtedy pójdę.. No nieważne. Nie zagłębiajmy się w to na razie. Uda nam się, gorąco w to wierzę – mówiąc to posłał dziewczynie uśmiech, który miał podnieść ją chociaż odrobinę na duchu, jednak Winter dostrzegła w nim cień obawy.
- Jak często się mylisz, co do swoich przypuszczeń i wiary w inne osoby? – zapytała dziewczyna uważnie przyglądając się twarzy chłopaka stojącego naprzeciw niej.
- Bardzo rzadko. Ale tak wiesz.. Rzadko, rzadko – odparł chłopak głosem przesyconym spokojem i opanowaniem, a w powietrzu uniosła się cynamonowo-waniliowa nutka aromatu.
Ten ostatni element skłonił Winter do zadania pytania, które już od kilku ich spotkań plątało jej się po głowie.
- Powiedz mi Enzo, jak to jest, że pomimo tego, że.. No nie żyjesz, nie masz materialnego ciała i jesteś tylko bytem astralnym, ja czuję od Ciebie zapachy ?
- A przyjemne są chociaż te zapachy? – chłopak zaczął się śmiać, co rozluźniło nieco dziewczynę do tego stopnia, że oparła się wygodnie o oparcie kanapy zasłane poduszkami.
- To nutka cynamonu połączona z zapachem wanilii, więc sam odpowiedz sobie na to pytanie.
Wyraz twarzy chłopaka zmienił się diametralnie, gdy tylko dziewczyna dokończyła wypowiadane zdanie. Sprawiło to, że w umyśle Winter zaczęła migać delikatne dioda koloru czerwonego.
- Coś się stało ? Coś powiedziałam nie tak ? Enzo..
- Po prostu.. Te zapachy kojarzą mi się tylko i wyłącznie z rodzinnym domem, a co za tym idzie przywołują wspomnienia. Te dobre, rzecz jasna. Wiesz.. Na święta, na każde urodziny, imieniny czy inne tego typu okazje, moja babcia zawsze piekła cynamonowe ciasteczka. Najlepsze w mieście, nieskromnie mówiąc. Każdy w okolicy je znał i często mawiali, że Mags tworzy magię w swojej kuchni. A wanilia.. Moja mama, jeszcze gdy byłem małym brzdącem, piekła ze mną babeczki z nadzieniem waniliowym. Pewnego dnia wziąłem buteleczkę z owym aromatem w swoje małe rączki i przez przypadek wylałem całą zawartość na siebie.
- Szkoda, że nie poznałam Twojej babci. Uwielbiam cynamonowe ciasteczka – westchnęła dziewczyna, przywołując w głowie obraz ciasteczek, zarumienionych na piękny złocisty kolor.
- Żałuj, bo naprawdę warto było spróbować jej ciastek. Mówię to z moją niematerialną ręką na moim niematerialnym sercu – chłopak wykonał ów gest uśmiechając się szeroko.
- Wierzę na słowo – dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
Rozmowa toczyła się między tym dwojgiem jeszcze przez jakiś czas, a na usta chłopaka aż cisnęło się pytanie które chciał zadać już dużo wcześniej, opowiadając o Widzących.
Poczekał na odpowiedni moment, po czym odetchnąwszy głęboko zapytał :
- Opowiesz mi o swoim pierwszym duchu? Kto to był, w czym musiałaś mu pomóc ?
Z pamięci dziewczyny na powierzchnię niemal natychmiast wypłynął obraz odpowiadający temu dniu. Nieważne jak bardzo by się starała go zapomnieć i jak bardzo by chciała to zapomnieć.. To nie było możliwe, z racji tego, że nie łatwo jest zapomnieć o osobie, którą się kocha.
-Ekhm. To jest.. Znaczy się, była moja.. Babcia.
- Nie powinienem pytać. Przepraszam.. – chłopak zrobił skruszoną minę i na tyle, na ile to realne zaczął wyłamywać sobie palce u obu rąk.
- Nie przepraszaj, nie musisz. Poza tym, zbyt długo to siedziało we mnie, więc może dobrze będzie, jeśli ktoś to usłyszy – Winter uśmiechnęła się, unosząc delikatnie kąciki ust do góry.
Moja babcia była, jakby to powiedzieć… Złotym człowiekiem. Wszędzie było jej pełno i co jest najciekawsze, nigdy nikomu to nie przeszkadzało a wręcz przeciwnie. Każdy darzył ją szacunkiem za to, że była.. Sobą. Z nikim nigdy nie wdała się w żadną kłótnię a wręcz przeciwnie – zawsze chciała pomóc rozwiązać spory innych co , swoją drogą przeważnie zawsze jej się udawało z korzystnym rezultatem dla obydwóch stron. Była jak.. Anioł zesłany na Ziemię przez Boga, pod postacią człowieka. I mówię to z ręką na sercu. Pomimo swojego wieku, całkiem nieźle się trzymała. Wbrew pozorom rzadko miała problemy ze zdrowiem, aż tu nagle jednego dnia musiałyśmy razem z mamą zawieść ją do szpitala. Eleonor – bo tak miała na imię moja babcia – nie mogła oddychać, a jej twarz z minuty na minutę robiła się coraz bledsza. Miałam wtedy 7 lat i były to moje urodziny.. Wyobrażasz sobie co wtedy czuła taka mała dziewczynka? Jak dojechałyśmy do szpitala, babcię zabrano do sali w towarzystwie lekarzy a moja mama nie mogła się uspokoić przed długi czas, więc pielęgniarki zabrały ją do jakiegoś innego pokoju. Ze mną został młody sanitariusz – tak mi wtedy powiedziano – który na wszystkie sposoby próbował odciągnąć moje myśli od babci. Jednak było to daremne bo nie odniosło żadnych skutków. Później przyniósł talerzyk pełen ciastek, wziął mnie na kanapę i przekonał do zjedzenia ich. No więc siedziałam grzecznie i zajadałam ciasteczka, gdy nagle w korytarzu pojawiła się postać mojej babci. Ale była.. Inna. Dużo bledsza niż poprzednio i o wiele jaśniejsza, jeżeli takiego określenia użyć można. Zostawiając ciasteczka chłopakowi, który się mną zajmował wstałam z kanapy i podeszłam wolnym krokiem do tak dobrze znanej mi osoby. Spytałam „Babciu, co się stało?” jednak ona nie odpowiedziała od razu. A gdy zaczęła mówić, słowa przez nią wypowiadane wtedy nie miały dla mnie najmniejszego sensu. Mówiła coś, że ja jako druga z rodziny mogę Ich zobaczyć i, że to niezwykłe. Dodała jeszcze, że już nie spotkamy się więcej w takiej formie jak dotychczas, bo ona.. Zmarła. To był cios dla siedmioletniej dziewczynki tak duży, że kolana same ugięły się pode mną, na co chłopak zareagował błyskawicznie podbiegając do mnie i biorąc mnie na ręce. Przytulona do jego klatki piersiowej obserwowałam kątem oka znikającą postać mojej babci machającej do mnie, przekazując w umyślę wiadomość, że za niedługo się spotkamy. Później pamiętam, że gdy się obudziłam byłam już w swoim pokoju a moja mama siedziała na krześle ustawionym obok. Gdy spojrzała na mnie widziałam to w jej wzroku i w jej czerwonych od płaczu oczach – to, że babcia nie żyje to prawda. Długo nie mogłam zasnąć, więc leżałam i tuląc się do maskotki wpatrywałam się w drzwi, mając jednak cichutką nadzieję, że otworzą się i wejdzie przez nie babcia całując mnie do snu i mówiąc „dobranoc”. Jednak zamiast niej przybyła jednak jej astralna postać, jej duch jak wolisz. Zaczęła mówić, że spoczywa na mnie teraz duża odpowiedzialność, skoro ja mogę ją zobaczyć, porozmawiać z nią. Później powiedziała, że muszę się troszczyć o rodziców i być dla nich dobra, jeszcze lepsza niż do tej pory bo będą mnie potrzebować. Na koniec ucałowała mnie w czoło i mówiąc „ powtórz mamie, żeby pamiętała o Przysiędze”, oddaliła się do okna. Pomachała mi raz jeszcze po czym.. Rozpłynęła się w powietrzu, a jedyny dowód na jej obecność w moim pokoju, to rozchodzący się aromat pomarańczy – ulubionych owoców mojej babci. Położyłam się pod kołderką tuląc do piersi puchatego misia, czułam że babcia tak naprawdę nie odeszła od nas. Że zawsze będzie gdzieś obok i obserwować..
Gdy rudowłosa skończyła mówić, wpatrując się w żar w kominku naprzeciw niej, chłopak siedział na dywanie obok niej i podpierając głowę na dłoni, nie wiedział co odpowiedzieć. Dlatego wpatrywał się w dziewczynę, czekając aż ta coś powie, coś zrobi.
- Więc.. Chciałbyś jeszcze coś wiedzieć w związku z tym, jak stałam się Widzącą ? – spytała Winter, odwracając głowię w kierunku niebieskookiego.
- Tylko dwie rzeczy. Co takiego miałaś zrobić ? I o co chodzi z Przysięgą? – odpowiedział Enzo po chwili zastanowienia.
- Miałam być przy rodzicach. Oni.. Prawie się rozstali, wiesz ? I o to właśnie chodziło babci. Żebym to ja ich znowu połączyła. I udało mi się. Udało się to małej, siedmioletniej Winter, widzącej duchy. Nieźle, prawda ? – dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie na zmianę splatając i rozplatając palce u dłoni.
- Wiesz, że jesteś pierwszą tak wyjątkową osobą, jaką poznałem ?
- Bo jako jedyna Cię widzę i mogę z Tobą porozmawiać?
- Tak to też. Wracając do mojego pytania.. Co to za Przysięga o jakiej wspomniałaś?
Gdy dziewczyna otwierała usta, aby odpowiedzieć na zadane pytanie, które zawisło pomiędzy tym dwojgiem, ciszę w pomieszczeniu przeciął dzwonek wibrującego na stole telefonu dziewczyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz