czwartek, 24 września 2015

Rozdział 6.

Znów była na moście.
Na tym samym, na którym po raz pierwszy zobaczyła rowerzystę o czarnych jak heban włosach i niebieskich jak morze oczach. Z tą różnicą, że tym razem było zupełnie inaczej niż poprzednio, kiedy tu była. Już nie była Winter Verso - jedyną osobą, która zdolna była dostrzec ducha zmarłego chłopaka. Ona była Nim. Była w Jego ciele. Teraz to nie On jechał na rowerze z torbą przewieszoną przez ramię... To nie On miał za chwilę zostać śmiertelnie potrącony... Tylko ona. Jej dusza w Jego ciele.
Wszystko dookoła zdawało się być tak realne... Tak rzeczywiste..
Ale to tylko wizja. Wizja, w której miała dowiedzieć się, jak doszło do wypadku. Zawsze, za każdym razem tak było.
   Jechała ulicą zbliżając się nieubłaganie do skrzyżowania. Do skrzyżowania, na którym To się stało.
Wszystko wydarzyło się tak szybko, że dziewczyna miała absolutną pewność co do tego, że chłopak nie miał jakichkolwiek szans. Skręcając w prawo - na most - zauważyła srebrne Renault, prowadzone przez jasnowłosą kobietę o skupionym wyrazie twarzy. Widziała to. Widziała to jego oczami. A to, co miało stać się dosłownie za chwilę widziała w przerażonych oczach kobiety spoglądającej gdzieś ponad ramię rowerzysty. Na sekundę przed uderzeniem wolna dłoń kobiety powędrowała do jej ust, co tylko spotęgowało wrażenie przerażenia.
Nastąpiło mocne uderzenie w tylną część roweru, co poskutkowało tym, że rowerzysta został wyrzucony w powietrze i chwilę po tym opadł na asfalt uderzając mocno głową o podłoże.
   W następnej sekundzie wszystko zmieniło się diametralnie. Czas się zatrzymał. Dziewczyna znów była sobą. Znów była Winter. Stała teraz naprzeciw rowerzysty, który utkwił w niej spojrzenie, z którego wręcz namacalnie dało się odczytać skołowanie i zmieszanie. Przez chwilę oboje wpatrywali się w siebie. Chłopak w pewnym momencie otworzył usta jednak słów, które chciał wypowiedzieć do swojej rozmówczyni nie usłyszał nikt inny prócz niej. Jedno zdanie, które niemo wypowiedział brunet natychmiast pojawiło się w umyśle dziewczyny.
     I need your help..

                                                                ~ * ~


Do jej uszu dobiegła szeptana wymiana zdań, która - jak przypuszczała - toczyła się całkiem niedaleko niej. Dwóch mężczyzn. I kobieta. Tak, to z pewnością była kobieta. Rudowłosa nie skupiała się na uchwyceniu konkretnego sensu, z owej wymiany zdań, lecz chcąc czy też nie niektóre słowa bez problemu wyłapała.
"A jeśli.. ? " , "A lodem?" , "Może woda?" , "Winter".
Na dźwięk swojego imienia spróbowała otworzyć oczy, jednak nie udało jej się to, ponieważ czuła jakby jakaś niewidzialna siła z premedytacją ciągnęła je w dół.
    Próba nr1 : nieudana.
Leżąc nieruchomo, na kanapie jak przypuszczała oddychała głęboko i równomiernie, dostarczając do płuc odpowiednią dawkę powietrza. Głosy słyszalne do tej pory, zaczęły coraz bardziej zanikać aż w końcu zapanowała cisza, a słyszeć się dało oddalające kroki aż w końcu, szczęk zamykanego zamka w drzwiach. Po krótkiej chwili, jedna z trojga obecnych wcześniej osób przysiadła na kanapie obok dziewczyny.
Dziewczyna ponownie spróbowała otworzyć oczy.
   Próba nr2 : udana.
Musiała zamrugać kilkakrotnie powiekami, aby przywrócić prawidłową ostrość wzroku, który teraz był delikatnie zasnuty jasną poświatą.
Dostrzegła, że znajduje się w przestronnym pokoju - gabinecie - wyposażonym w biurko, dwie szafy przeznaczone na dokumenty, w tym jedną przeszkloną oraz typowe rzeczy, które powinny znajdować się w gabinecie. Przy dużym oknie na przeciwległej ścianie, po obu stronach stały rozłożyste paprocie, na które padały promienie słoneczne. Na ścianach zawieszone były zdjęcia z niektórych miast świata powiększone do większych rozmiarów, w czarno-białych kolorach.
Gdy przeniosła wzrok, na osobę, która przysiadła na kanapie obok niej z zaskoczeniem stwierdziła, że chłopak jej się przygląda.
Żadne z nich nie odwracało wzroku przez kolejną długą chwilę. W końcu chłopak odchrząknął lekko speszony, odezwał się jako pierwszy wypełniając pokój melodyjnym głosem.
- Wiesz, że jesteś pierwszą dziewczyną, która zemdlała na mój widok? - nie dało się nie dostrzec tego, że w ten sposób próbuje sprawić, aby na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech.
   Cel : osiągnięty.
Dziewczyna podniosła do góry kąciki ust do góry i podciągnąwszy się na łokciach, oparła się plecami o podłokietnik kanapy.
- Przy naszym pierwszym spotkaniu to Ty wpadłeś na mnie. Przy drugim - ja padłam na Twój widok. Spójrz tylko co Ty robisz z ludźmi - dziewczyna zaśmiała się, rozluźniając się a tym samym panującą w pokoju atmosferę.
- A czy moją winą jest to, że dziewczyny same padają na mój widok? - zawtórował Winter śmiejąc się lekko, jednakże po chwili spoważniał - A teraz na poważnie. Wszystko dobrze?
- Ta... Tak. Sądzę, że wszystko jest tak jak być powinno.
 Oprócz tego, że teoretycznie nie żyjesz, bo widziałam Twoją śmierć.. To zdanie pojawiło się zaraz w umyśle dziewczyny.
- To dobrze - chłopak podniósł się z kanapy i podszedł do biurka, na którym stała butelka wypełniona przezroczystym płynem. Określoną ilością wypełnił szklankę, z którą wrócił na swoje poprzednie miejsce - Proszę, wypij - wyciągnął szklankę z wodą w jej kierunku.
Rudowłosa podziękowała i upiwszy kilka dużych łyków, odstawiła szklankę na stolik od kawy znajdujący się tuż przy kanapie.
   "Zapytać, czy nie zapytać?" ... "Zapytać, czy może lepiej nie pytać.."   bijąc się z myślami, dziewczyna westchnęła cicho, a po uzyskaniu pozwolenia na zadanie pytania, spytała chłopaka o coś, co przyszło jej do głowy przy ich pierwszym spotkaniu i nie opuszczało aż do teraz.
- Mógłbyś mi wytłumaczyć.. Dlaczego oddychasz? - niezbyt dobrze sformułowane pytanie sprawiło, że brunet posłał jej mocno wstrząśnięte i zdziwione spojrzenie i zamarł na moment w miejscu. Dziewczyna postanowiła to jak najszybciej wyjaśnić, aby nie wyniknęło z tego żadne nieporozumienie między nią a chłopakiem - Przed naszym pierwszym spotkaniem, czyli w parku kiedy to na mnie wpadłeś, ja.. Widziałam Cię już wcześniej. I to wyjaśnia, dlaczego uprzednio zachowałam się jak się zachowałam. Wcześniej niż w parku widziałam Cię na moście, tyle że.. Miałeś wtedy wypadek, z którego nie mogłeś wyjść cało..
 W pierwszym odruchu otworzył szeroko usta, by po chwili zamknąć je nie wiedząc co powiedzieć na słowa, które właśnie zostały wypowiedziane i zawisły między nimi.
W końcu, znalazłszy odpowiednie słowa odezwał się do swojej rozmówczyni nie spuszczając z niej czujnego wzroku...
 - W takim razie powinienem Ci coś wyjaśnić. Musisz wiedzieć, że ...



* Huhuh. Wiem, że wielu z was może mieć do mnie pretensje o zakończenie akurat w takim momencie, ale cóż.. Akcja musi trwać!
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze, które mnie motywują do pisania. Liczba odwiedzin i obserwatorzy sprawiają, że za każdym razem na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
DZIĘKUJĘ WAM .

Pozdrawiam i życzę miłej lektury.
NEM. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz