Głuchy odgłos kroków, rozbrzmiewał po korytarzu, roznosząc się echem przy każdym kolejnym stąpnięciu. Ktoś - a sądząc po mocnych, stanowczych stąpnięciach mógł być to mężczyzna - szedł przyspieszonym krokiem, jakby spiesząc się w miejsce znane tylko sobie.
Lampy halogenowe, przyczepione kilkoma śrubami do sufitu korytarza, były a to całkowicie zgaszone zabierając energię świetlną z korytarza niczym czarna dziura w przestrzeni kosmicznej. Inne zaś co jakiś czas włączały się lub też wyłączały na zmianę, nadając poczucie niczym z filmów grozy . Ściany pokryte pokryte białą farbą w pewnych miejscach miały ubytki, tworząc różniej wielkości i w różnych odstępach dziury . Cała przestrzeń korytarza, z kilkorgiem drzwi o po stronie lewej i po stronie prawej skąpana była w mroku, jednak nie stanowiło to problemu.
Postać w dalszym ciągu przemierzała korytarz aż w końcu dotarła do ostatnich drzwi znajdujących się po lewej stronie.
Napierała delikatnie na klamkę, aż do momentu, gdy ta ustąpiła i drzwi się otworzyły.
W jasnym świetle wydobywającym się z pomieszczenia, postać stojąca w przejściu została oświetlona i bez problemu można było ją rozpoznać .
Wysoki mężczyzna, z burzą ciemnych loków na głowie z wyrazistymi rysami twarzy. Jego ciemny t-shirt w kolorze wieczornego nieba, opięty był na wyraźnie umięśnionych pod materiałem mięśni. Mógł mieć dwadzieścia pięć, w porywach (ostatecznych) do trzydziestu lat. Był wysoki i można było przypuszczać, że także wysportowany.
Zmarszczył delikatnie brwi, kiedy przechodząc przez próg drzwi jego twarz owionął dym papierosowy, próbujący uwolnić się z tego pokoju.
Ciemna boazeria, którą wyłożone były ściany pomieszczenia, migotała w kolorach szarości, czerni a także złotego blasku, pochodzącego od lamp znajdujących się na ścianach i stojących na podłodze.
Na prawo od wejścia stal był mały barek otoczony grafitowym blatem lady z wysokimi krzesłami stojącymi dookoła; którego półki uginały się pod ciężarem wszystkich tych butelek, puszek i całej reszty.
Idąc dalej, w głąb pomieszczenia zauważało się duży, okrągły, hebanowy stół wokół którego miejsca zajmowała spora grupka ludzi, w której większą część stanowiła płeć męska. Za stołem na końcu, ustawione były dwie kanapy naprzeciw siebie ze stolikiem do kawy pomiędzy nimi, na którym leżał stos papierów i aktówek.
Potężny mężczyzna ubrany w grafitowy garnitur, z rozpiętą białą koszulą pod spodem i poluźnionym krawatem, był tak zaoferowany rozmową z mężczyzną siedzącym po jego prawej stronie, że nie zauważył nowo przybyłego gościa.
Przybyły przeszedł przez pokój, podszedł do stolika i aby zwrócić na siebie uwagę chrząknął - dopiero wtedy osiłek podniósł na niego wzrok, gasząc tym samym papierosa wolną ręką.
-Knight.. Załatwione? - rzucił tylko, próbując wychwycić cokolwiek z twarzy rozmówcy
W.
- Można prosić szefa na osobności ? - spytał tylko ten, rzucając przelotne spojrzenie na kanapy z tyłu.
"Szef" podniósł się ze swojego miejsca i przysadzistym głosem przeprosił swych towarzyszy przy stoliku, po czym ruszył w kierunku kanap.
- Natasha.. Wyniknął pewien problem z dostawcą - od razu zaczął mówić mężczyzna nazwiskiem Knight - Christopher musiał wziąć w tym udział no i skończyło się nie inaczej jak śmiercią tamtego.
- I jaki jest w tym mój udział ? - osoba, zwana Szefem rytmicznym ruchem postukiwała palcem wskazującym swoje kolano - Bo nadal nie wiem do czego zmierzasz..
- Snakes ponoć sypnął, że to Ty byłeś głównym organem w całej tej hm.. Akcji, jaka miejsce miała zeszłej nocy.
W momencie gdy drzwi skrzypnęły i wszystkie głowy jak na jeden sygnał odwróciły się w tamtą stronę, wszystko.. Zastygło w miejscu bez jakiegokolwiek najmniejszego ruchu.
- Kyle! - oburzona rudowłosa dziewczyna uderzyła poduszką chłopaka siedzącego obok niej na kanapie w salonie u niego w domu.
- No co ja takiego znowu robię, co? - spytał zaczepnie chłopak, zatrzymując w powietrzu lecącą na niego poduszkę, przytrzymując ją przed sobą. Poruszał przy tym w zabawny sposób brwiami, co tylko jeszcze bardziej zirytowało dziewczynę, jednak mimo tego zaczęła się śmiać.
- Zatrzymałeś mi film! - utkwiwszy zabójcze wręcz spojrzenie w chłopaku, jedną wolną ręką dziewczyna wskazała wyciągniętym palcem na ekran telewizora, gdzie ukazana była scena zatrzymana pauzą.
- No i co w związku z tym, rudzielcu ? - żartobliwie pociągnął ją za jeden z kosmyków okalających jej twarz. Dziewczyna w odpowiedzi prychnęła tylko niczym kotka i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. Patrzyła na twarz chłopaka, jednak nie mówiąc ani słowa.
Jego ciemne oczy, których kolor prawie wpadał w czerń, odważnie odwzajemniały spojrzenie zielonych oczu dziewczyny. W jego włosach w kolorze jasnego brązu, refleksy świetlne tańczyły wesoło z jednego kosmyka na kolejny.
Siedząc po turecku na kanapie, zwrócony twarzą w stronę dziewczyny, trzymał poduszkę na nogach i oparłszy o nią ręce, podpierał swą głowę dłońmi założonymi między sobą. I ani przez moment nie spuszczał swego wzroku z dziewczyny.
- Długo masz zamiar się nie odzywać do mnie? - mówiąc to w dalszym ciągu nie przestawał się uśmiechać, a przy gwałtowniejszym ruchu głową, kilka kosmyków z grzywki naleciało mu na jedno oko. Odrzucił je energicznym ruchem głowy do tyłu a one same ułożyły się na swoje miejsce.
Dziewczyna tylko prychnęła obojętnie i z niemałym zainteresowaniem zaczęła się przypatrywać swoim skarpetkom, które dziś - w kolorze szarym- całe były pokryte, niebieskimi serduszkami a to większymi, a to mniejszymi.
Siedziała w takiej pozycji przez dłuższą chwilę aż w końcu gest wykonany przez Kyle'a wzbudził jej czujność i zainteresowanie.
Ciemnooki bowiem, wyciągnął przed siebie splecione palce obu dłoni w ten sposób, że w salonie rozległ się dźwięk strzelających kosteczek.
Następnie z chytrym, a wręcz przebiegłym uśmieszkiem i tajemniczym błyskiem w oczach, potarł dłonie o sobie w ten sam sposób w jaki robią to źli ludzie w filmach, kiedy to wymyślą jakiś podstęp. W tej chwili, to wyglądało dosłownie tak samo.
Chłopak jednak odchrząknął i przeczesując dłonią włosy sprawiając, że powstał tzw. artystyczny nieład, zadał rudowłosej pytanie :
- No więc rudzielcu.. W dalszym ciągu się do mnie nie odzywasz?
Dziewczyna powoli i ostrożnie kiwnęła twierdząco głową, dmuchając zaraz na kosmyk, który opadł jej na oko. Na wykonany przez nią gest, Kyle uniósł wysoko do góry kąciki ust tak, że po obu stronach jego twarzy na policzkach pojawiły się bardzo wyraźnie dołeczki.
W następnej chwili wszystko potoczyło się tak szybko, że dziewczyna nie zdążyłaby nawet powiedzieć "Nazywam się Winter Verso"..
- Kyle! Postaw mnie na ziemi! - krzyknęła Winter do przyjaciela, gdy ten w jednej chwili uniósł ją wysoko w górę i przewiesił przez ramię.
- Postawię. W niedalekiej przyszłości, możesz być tego pewna - odparł i zaczął się cicho śmiać pod nosem.
Wszystko wygląda inaczej, kiedy to świat ogląda się do góry nogami wisząc głową w dół.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie mnie porywasz? - zadała pytanie, gdy kątem oka dostrzegła zarys krzaku róży
- Do ogrodu, rzecz jasna- odpowiedział spokojnym tonem głosu, jakby to było aż nadto oczywiste.
- Jednak czy nie uważasz, że o wiele wygodniej zarówno dla mnie jak i dla Ciebie w szczególności, byłoby gdybym szła o własnych nogach ? - spytała dziewczyna, kiedy jeden rudy kosmyk dostał jej się do otwartych ust.
-I tak już jesteśmy - mówiąc to, odstawił delikatnie dziewczynę na ziemi, a ta rozejrzała się dookoła .
- I powiesz mi po co tu przyszliśmy ? - spytała rozglądając się po ogrodzie chłopaka.
- Świeże powietrze dobrze wpływa na krążenie krwi, a co za tym idzie o wiele lepsze myślenie - odparł Kyle, typowym dla siebie w takich sytuacjach tonem profesorskim, po czym usiadł na ławce obok - Nadal się nie będziesz do mnie odzywać? - zapytał po chwili, kiedy dziewczyna dosiadła się obok niego.
- I tak oboje doskonale wiemy, że długo nie dałabym rady - uśmiechnęła się dodatkowo szczerym, delikatnym uśmiechem i odchyliwszy głowę na oparcie ławki, czuła jak wiatr bawi się jej włosami w tę i we w tę.
Po kilku chwilach, do uszu dziewczyny dobiegł dźwięk łamanych gałązek więc otworzyła oczy i obejrzała się za siebie.
Za jednym z drzew stała mała, na oko dwunastoletnia dziewczyna w sukience do kolan w kolorze dojrzałych słoneczników,której dolna warstwa materiału była poszarpana i ubrudzona, twarz dziewczynki podobnie.Przyjrzawszy się uważniej rudowłosa dojrzała niewielką ranę wokół której znajdowała się plama krwi. A twarz.. Jej delikatną, młodą twarzyczkę przecinała długa rana na jednym z policzków otoczona zakrzepłą krwią.
- O Boże.. - powiedziała tylko sama do siebie, jednak na dźwięk jej głosu zareagował siedzący obok Kyle a także dwunastolatka.
Jej duże szare oczy szkliły się . A po umorusanych policzkach spływały strużki łez..
* HAVE A NICE DAY!
See you soon,
NEM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz