czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 19.

Tak jak z chińskim symbolem Yin i Yang, gdzie w tym okręgu czerń i biel idealnie się dopełniają, równoważą tak i w świecie musi istnieć równowaga do utrzymania prawidłowego porządku. Więc skoro są duchy, "te dobre" jak powie o nich wielu ludzi, tak też istnieć muszą i te złe.
Istnieje pewna opowieść, czy też legenda, która mówi o tym, że ponoć dawno temu jeszcze zanim ułożona była hierarchia dobra i zła, dobrych i złych duchów, na Ziemi panował idealny porządek i harmonia. Jednak w jednym zastępie aniołów, pojawiło się jedno złe ogniwo, które zapoczątkowało wszystko to, co stało się później. W owym aniele odżyła dawna pokusa, która pojawiła się w nim kilka lat wcześniej. Pragnął władzy. Władzy, dzięki której mógłby zmienić powszechnie panujący porządek i jego ustawić na samym szczycie, ponad wszystkimi innymi. Archanioł sprawujący opiekę właśnie nad tym zastępem dowiedział się o wszystkim i wspólnie z radą archanielską, odebrali mu moc jaką dysponował i skazali na najgorszy los, jaki mógłby spotkać anioła - wyrwali mu skrzydła, zostawiając mu jedynie jedno, najdłuższe z nich białe pióro. Złamany - tak o nim mówiono. Przez dłuższy czas nie było o nim słychać żadnych wiadomości, ani go nie widywano. Ale to działało tylko na jego korzyść, bo w umyśle Złamanego zrodził się plan zemsty. Zaszył się w jaskini, tak aby nikt go nie znalazł i przy użyciu swojej krwi stworzył własną armię "tych złych", którymi dzięki więzi krwi, sterował jak marionetkami w teatrze. Zaplanował wraz ze swoją świtą doskonały plan, który był tak samo dobrze przeprowadzony. Wygrała oczywiście strona aniołów i po swojej przegranej Złamany zaszył się w swojej jaskini i od tamtej pory coraz bardziej pogrąża się w mroku. Z tego co mi jest wiadome, to właśnie jego nazywa się Mrokiem.

Opowieść została skończona i Enzo wyciągnął przed siebie dłonie, próbując strzyknął paliczkami, jednak pokoju w którym się znajdywali, nie powstał żaden dźwięk przy tym geście. Postać chłopaka w jasnym odcieniu szarości poruszyła się w miejscu i obróciła głowę w stronę Winter, która siedziała tuż obok po lewej stronie.
- Z tej opowieści wynika - o ile dobrze zrozumiałam jej przesłanie - że to właśnie słudzy Złamanego są tymi Cieniami, które Cię obserwują. Mam rację ?
- Myślę tak samo jak Ty, więc nie mogę się nie zgodzić. I jeśli opowieść jest w stu procentach prawdą, to sam Złamany, jest teraz nazywany przez nich Mrokiem i to właśnie on wydaje im rozkazy i rozdziela zadania do wykonania.
Dziewczyna pokiwała z uznaniem głową, zawzięcie nad czymś skupiając swoje myśli. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami "po turecku" opierając przy tym podbródek na dłoni. Po chwili uśmiechnęła się znacząco i spojrzała na towarzysza.
- To miałoby sens, jeśli rzeczywiście Złamany nazywany także Mrokiem, stworzył swoją armię Cieni, które czegoś od Ciebie chcą, tylko po to, aby zemścić się na Archaniele. Może.. Może on w ten sposób, przy użyciu swoich marionetek, chce przekonać czy też zmusić, pośmiertne dusze do tego, aby nie szły za aniołami. Chce pozbawić przyszłych członków, którzy mieliby uzupełnić zastępy aniołów i w ten sposób, zdobyć przewagę, aby w ostatecznym rozrachunku, znowu zaatakować ze zwiększoną mocą.
Na prześwitującej, szarej twarzy chłopaka z początku pojawił się uśmiech, jednak chwilę później, znikł i w tej samej chwili cała jego postać zaczęła emanować delikatnym jasnym światłem. Tak jak kilka godzin wcześniej w kawiarence, kiedy to siedziała razem z Teo.
- Coś nie tak ? - spytała chłopaka, gdy tylko zauważyła zmianę na jego twarzy - Mógłbyś.. Mógłbyś trochę mniej świecić ?
- Świe.. Co ? - odparł ten zaskoczony i przeniósł spojrzenie na swoją klatkę piersiową, gdzie z okolic serca sączyło się jasne światło - Ja nawet nie wiem, jak to się dzieje. To nie jest celowo.. Nawet nie wiedziałem, że tak mogę. Nie wiem o co chodzi..
- Jestem pewna, że jeśli istnieje na to jakieś wytłumaczenie, to je znajdę. Już nie z takimi sytuacjami się spotykałam w przeszłości.
Enzo wyraźnie się uspokoił, jednak nie uszło uwadze Winter, że jeszcze jakaś jedna myśl go trapi i zaprząta głowę.
- A co jeśli.. - zaczął cicho mówić po chwili - Jeśli one - Cienie - przeze mnie chcą zrobić coś mojemu bratu ?
- Jestem prawie pewna, że..
- Nie wiesz czemu poprosiłem Cię o spotkanie z moim bratem, prawda? - przerwał jej w połowie zdania, stanowczym głosem - Właśnie dlatego, że kilka dni temu zauważyłem coś niepokojącego w jego cieniu. Nie wiem co to do końca było, ale wolałem nie ryzykować.
- Teraz nabiera to większego sensu, ale powiedz mi, dlaczego miałam zadzwonić do niego akurat o dwunastej w południe ?
- Przeczucie, intuicja czy jakkolwiek inaczej ludzie to nazywają - uśmiechnął się delikatnie.
- Tak czy inaczej, mogę to wszystko podsumować jednym zdaniem..
Enzo jakby czytając jej w myślach, dopowiedział końcówkę zdania.
- Będzie się działo, bo wygląda na to, że jestem dla nich łakomym kąskiem.
- A polowanie już się rozpoczęło.

~.~

Równo tydzień po ich ostatnim grupowym spotkaniem w gabinecie Zirelliego, sześcioro stażystów, spotkało się tam znowu. Tym razem jednak po to, aby oddać napisane w dwuosobowych grupach, artykuły na wybrany przez siebie temat. Każdy zespół przez ostatnie dni pochłonięty był całkowicie tym zadaniem, ponieważ zgodnie ze słowami Simona : " Najlepszy artykuł zostanie umieszczony w najnowszym nakładzie ", miał to być pierwszy krok w stronę ich późniejszego awansu w firmie.
Postukując długopisem o okładkę swojego notesu Winter, obserwowała jej towarzyszy siedzących w półkole, przed pokaźnych rozmiarów biurkiem Zirelliego. Tak jakby to było wczoraj, pamiętała list, jaki dotarł zaadresowany na jej nazwisko, zaledwie kilka miesięcy temu kiedy jeszcze była w Londynie.
" Szanowna Winter Verso,
Uprzejmie informujemy, że została pani przyjęta na półroczny staż dziennikarski we Florencji. Simon Zirelli, właściciel firmy, oczekuje, że stawi się pani w jego biurze 30 czerwca, bieżącego roku. Należy zabrać ze sobą dokument potwierdzający ukończenie szkoły.

Z poważaniem,
Silvia Hoffa, zastępczyni.

Ps. W imieniu zarówno swoim jak i dyrektora Zirelliego, życzymy pani udanej podróży" .

Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie rozpromienionej twarzy taty, gdy przeczytał list po powrocie z pracy. Zabrał je - Winter i jej siostrę - wtedy do restauracji niedaleko ich domu, żeby to uczcić. Ale pamiętała też wyraz twarzy swojej młodszej siostry, gdy ta dowiedziała się, że rudowłosa na pół roku ich opuszcza. Za osiem dni miną trzy miesiące odkąd jest tutaj - we Florencji, oddalona o 1217 km od nich.
Sama nie wiedziała, jak to możliwe, że te trzy miesiące tak szybko minęły. Jej czas pochłonął głównie staż w firmie i pisanie artykułu z Luck'iem, ale oprócz tego także te sprawy, które wykraczały poza jej obowiązki - musiała dociec czego Cienie chcą od Enza i uchronić go przed tym, żeby później mógł z czystym sumieniem, przejść na stronę Światła. Było to jej obowiązkiem, jako Widzącej, kiedy tylko odkryła, że jest posiadaczką tego genu. No i oczywiście nie mogła zapomnieć o niespodziewanej wizycie Kyle'a, który spędził u niej trzy tygodnie nadrabiając stracony do tej pory czas, a wyjechał zaledwie przed kilkoma dniami z powrotem do Londynu. Zamierzała wkrótce jechać do swojego rodzinnego Londynu, wykorzystując okazję tak zwanego "długiego weekendu", który w rzeczywistości był gestem od Simona. "Każdy z was może wykorzystać 3 dniowy urlop, tak to nazwijmy, aby odwiedzić krewnych, rodzinę. Ale po powrocie bierzemy się do pracy bez zbędnych ale! " 
Zielonooka nie przejmowała się kosztem podróży w dwie strony, z racji faktu, że na koncie pozostała jej jeszcze spora część stypendium jakie dostała. Oczami wyobraźni już w tej chwili widziała uśmiechniętą twarzyczkę swojej siostry.
- Jestem pod wrażeniem - rozległ się w pokoju, spokojny a zarazem stanowczy głos Simona - Każdy z was bardzo przyłożył się do wyznaczonego zadania.. - kończąc zdanie za ich plecami rozległ się cichy szczęk zamka w zamykanych drzwiach - Dlatego też, po uzgodnieniu razem z kadrą graficzną i analitykami tekstowymi, zgodnie stwierdziliśmy, że na wyróżnienie zasługuje artykuł pt.: "Uliczny dziwak czy artysta z iskrą ? Historia Dominica Donato."
 Wszystkie spojrzenia jednocześnie padły na Winter i Luck'a, którzy siedzieli oniemieli. Po chwili każdy z obecnych zaczął bić brawo i im gratulować. Zirelli pokiwał z uznaniem głową, nagradzając ich oboje niemą pochwałą.
- Możecie w to nie wierzyć, ale już jutro będziecie mogli przeczytać swój pierwszy artykuł w lokalnej gazecie. Gratuluję i do zobaczenia po weekendzie, moi mili.
Kiedy po uzgodnieniu wszyscy zdecydowali iść do Oronero - było to ich stałe miejsce spotkań - Winter stojąc przed głównym wejściem, przez szklane drzwi zauważyła postać wysokiego bruneta przy biurku Silvii Hoffy. Chłopak odwrócił się i dostrzegłszy rudowłosą, z uśmiechem pchnął drzwi.
- Gratuluję, Eleanor. Mówiłem Ci, że się uda, prawda? - przytulił ją do siebie, zanim ta zdążyła odpowiedzieć.
- Dziękuję za wiarę - odparła po chwili, stojąc na przeciw niego.
- Hej, Winter, idziesz z nami ? - zawołał Diego z środka grupki stojącej kilka kroków obok nich.
- Oczywiście! - odpowiedziała mu i przeniosła spojrzenie na Teo - Idziesz z nami, czy może masz jakieś inne plany ? 
- Jesteś pewna, że chcesz tam mnie ? To Twoja ekipa i wasza nagroda..
Spojrzała tylko z powątpieniem na niego i parsknąwszy śmiechem zwróciła się do "swojej ekipy".
- Jedna osoba dodatkowo - wskazała dłonią na bruneta - czy to dla nas problem ?
- Nie! - odparł zgodnie chórek i ruszył przed siebie.
- No widzisz, nie masz innego wyjścia jak iść z nami.
Chłopak pokręcił tylko głową i ruszył przed siebie, ciągnąc Winter za rękę.
- No to chodźmy.
Dziewczynie nie umknął jeden, mały szczegół.
Nawet gdy już wyrównała z nim chód, Teo nie puścił jej dłoni.
Ciekawe..


* Cześć i czołem, moi mili!
Udanego czytania życzę ;3

See you soon, NEM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz